Peryskop Kultury

THE HU KRAKÓW 2022

Po raz pierwszy zobaczyłam i usłyszałam zespół The Hu kilka lat temu na pewnym festiwalu. Byłam ogromnie zaskoczona tym zjawiskiem. Po pierwsze dlatego, że to formacja z Mongolii a więc z kraju, który kojarzy nam się głównie z jurtami, a po drugie dlatego, że ich występ był niezwykle profesjonalny.

 

Ale – wiadomo – festiwal wiąże się z pewnymi ograniczeniami, dlatego też zespół nie mogłam w pełni ocenić. Czekałam zatem aż będę miała możliwość uczestniczenia w pełnowymiarowym koncercie. I wreszcie stało się. 7 listopada w krakowskim Klubie Studio odbyło się to znakomite widowisko.

 

Dawno nie stałam na koncercie w takim tłoku. Grupa muzyków z Mongolii spokojnie wypełniłaby większą halę. Publiczność jeszcze przed pojawieniem się członków zespołu na scenie była ogromnie podekscytowana. Kiedy wyszli, byli witani jak wielkie gwiazdy przez swoich wiernych fanów. Bo niewątpliwie dominowali słuchacze, którzy doskonale znają repertuar grupy i potrafią go nawet zaśpiewać.

 

The Hu śpiewa w swoim ojczystym języku i choć dla polskiej publiczności jest to pełna egzotyka, to jednak świetnie współgra on z muzyką. Według mnie to typowy hard rock. Taki bardzo „mięsisty”, głęboki. Początek był trochę słaby. Kilka pierwszych kompozycji stanowiły utwory z nowej płyty „Rumble of Thunder”.  Było trochę nudnawo, muzyka zbyt mało porywająca.

 

Kiedy jednak przeszli do swoich sprawdzonych hitów, wszystko się zmieniło. Słychać było coraz większą moc. Niesamowita energia bijąca od członków zespołu przenosiła się na zachwyconą publiczność.

 

Wykonywali swoje kawałki bardzo fachowo i z wielkim ogniem jak przystało na potomków Czyngis – chana. Oczywiście to pochodzenie bardzo wyraźnie słychać w brzmieniu poprzez wykorzystanie tradycyjnych mongolskich instrumentów a także gardłowego śpiewu tzw. alikwotowego. A śpiewają w zespole wszyscy. Bo kto jak nie Mongołowie potrafią to robić najlepiej.

 

Wystąpili w ośmioosobowym składzie, w którym dominowali gitarzyści. Były bębny, instrumenty perkusyjne, flet prosty, odmiana drumli a także instrument strunowy przypominający gitarę, na którym grał charyzmatyczny lider zespołu. On również skutecznie zachęcał do zabawy.

 

Bariery językowej nie mogło tu być, ponieważ muzyka The Hu przemawiała przez nich i publiczność doskonale wszystko rozumiała i dosłownie chłonęła każdy dźwięk.

 

Na bis artyści wykonali utwór z repertuaru Metalliki pt. „Sad But True”, oczywiście po mongolsku.

 

Na koniec The Hu długo żegnali się z oszołomioną publicznością. Nawet wierni słuchacze nie spodziewali się tak udanego występu, jak usłyszałam w kuluarach.

 

To był wieczór, którego nie zapomnę, jak pewnie większość fanów zespołu. W imieniu portalu bardzo dziękuję Organizatorowi koncertu, Knock out Productions za możliwość wzięcia udziału w tym wyjątkowym koncercie.

 

Anna Porębska