FESTIWAL SOUNDEDIT 2025 DZIEŃ PIERWSZY, ŁÓDŹ, KLUB WYTWÓRNIA
Lubię przyjeżdżać do Klub Wytwórnia. Wtedy gdy trwa tu Festiwal Soundedit. Odkąd pamiętam panuje tu niepowtarzalna atmosfera, zawsze trafiają się prawdziwe perełki wśród wykonawców, które pozytywnie mnie zaskakują. Z takim też nastawieniem przybyłam na Festiwal Soundedit 25 również w tym roku. Po pierwszym dniu czuję jednak mały niedosyt …
Jak zawsze festiwal otworzył jego Dyrektor Maciej Werk zapowiadając pierwszego wykonawcę Tomasza „Mecha” Wojciechowskiego, multiinstrumentalistę, wokalistę i kompozytora z Łodzi, w przeszłości związanego z wieloma formacjami muzycznymi. Ten rozległy dorobek czyni go istotną postacią polskiej sceny rockowej. Wydał teraz debiutancką płytę. Na koncercie zaprezentował jej brzmienie. Publiczność miała okazję zobaczyć jego pełny profesjonalizm i duży warsztat. Towarzyszyła mu tylko perkusja. Usłyszeliśmy mocne brzmienie gitary. Zaprezentowane utwory wyróżniały się osobistym charakterem.
W dalszej kolejności wręczona została statuetka „Człowieka Ze Złotym Uchem” w uznaniu za wyjątkową wrażliwość muzyczną dla Budgie, muzyka, aranżera i producenta.
Potem wyszła na scenę niezwykle charyzmatyczna Anja Huwe z zespołem. Po wielu latach powróciła do występów na żywo po wydaniu nowej płyty w ubiegłym roku. Anja Huwe zaprezentowała materiał z tej właśnie płyty a także wybrane utwory zespołu Xmal Deutschland, w którym kiedyś śpiewała, w nowych aranżacjach. Było to połączenie post-punku z elementami elektroniki.
Widać było, że Huwe przywiązuje wagę do oprawy koncertowej. Występ był wspierany wizualnie, czyli nie tylko muzyka się liczyła ale także obraz i styl sceniczny.
Ostatnim wykonawcą tego wieczoru był Gavin Friday. To irlandzki wokalista, kompozytor, aktor i malarz, współzałożyciel awangardowej grupy Virgin Prunes. Po zakończeniu jej działalności występuje solo a w ubiegłym roku wydał płytę.
Jak mogliśmy zaobserwować w Łodzi, styl Friday łączy post-punk, elementy teatralne i elektronikę. Wprowadził prawdziwie kabaretową atmosferę. Nie był to zatem tylko koncert rozrywkowy ale także swoiste doświadczenie artystyczne. Lekki przerost formy nad treścią.
Pisałam o pewnym niedosycie… Koncerty odbywały się tylko na małej scenie a więc przerwy między kolejnymi występami były długie…za długie. Brakowało mi też spotkań z artystami, jak to miało miejsce w latach ubiegłych a to było bardzo ciekawe.
Anna Porębska